Morze to taka dziwna rzecz, w której pływają glony, ameby, brzydkie i piękne ryby, a także porzucone butelki zachwycające kolorami szkła. Jestem w pewnym stopniu człowiekiem pływającym po takim morzu i wyławiającym najróżniejsze rodzaju rzeczy i poddającym je ciekawskim oględzinom.
Ale moje morze to morze szeroko pojętej kultury. Takiej, w której pływają filmy, komiksy, gry, seriale. Śmieją się ze mnie ludzie, którzy uwielbiają popkulturę: podobno hipsteryzuję i zachwycam się "wydumaną sztuką". Śmieją się ze mnie artystyczni snobi, ponieważ ciągnie mnie do tekstów popularnych i nie wzbraniam się przed obcowaniem z kulturą "pop". Po prostu wyławiam to, co przynosi mi fala i przyglądam się temu swoim - często naiwnym i nieskrywanie subiektywnym - okiem.
Ten blog jest właśnie zapisem takiego stylu: próbą opisu wyławianych przeze mnie znalezisk, gdzie spróbuję pokazać Wam, drodzy czytelnicy, co dostrzegam w poszczególnych tekstach, odrzucając jednocześnie jakieś gatunkowe uprzedzenia.
Niech żyje wysokie i niskie!
Stąd jednakowo sobie cenię Harry'ego Pottera i zaczytuję się w Sexusie Millera (choć wiem, niektórzy pewnie nazwą to grafomaństwem, nie sztuką wysoką), kocham Star Wars i wstrząsają mnie dzieła Hanekego. Mam tę nieprzyjemną cechę (nieprzyjemną dla siebie), że co zaczynam - muszę skończyć. Nie uznaję krytykowania bez znajomości, dlatego teraz przynajmniej mam czyste sumienie, gdy mówię, czemu nie lubię Zmierzchu.
Może właśnie dlatego ludzie mówią, że jestem dziwnym połączeniem geeka, hipstera i typowego nastolatka. Lubię sprzeczności.
0 komentarze:
Prześlij komentarz